Pierwszy wpis z tej serii publikowałam wyłącznie z myślą o osobach emigrujących lub podróżujących po świecie, ale z każdym kolejnym coraz bardziej mam ochotę odkrywać włosowe sekrety innych krajów. Gdy Natalia, autorka dzisiejszego listu wspomniała o Węgrzech i Meksyku, wręcz nie mogę się doczekać, aby poczuć tamtejszy włosowy klimat. Mam nadzieję, że Wasze odczucia są podobne i że również miło czyta Wam się tego rodzaju posty. :) Dzisiaj poznamy Norwegię.
Cześć!
Przesyłam obiecane co nieco o tym, jak wygląda włosowy aspekt życia w Norwegii. Trochę blado wygląda to na tle wcześniejszych krajów, ale też północ nie jest pod tym względem wyjątkowo łaskawa - lub raczej, równie surowa, co jej klimat. Jeśli nie masz wielu chętnych, to bardzo chętnie opiszę bogatsze pod tym względem Węgry i Meksyk.
Dzięki za to, że tworzysz tak fantastycznego bloga!
Pozdrawiam serdecznie!
Natalia (Dziadova)
Surowa włosowa północ – Norwegia
Norwegia nie należy do krajów, w których włosowy wybór powala
na kolana, do tego ceny są, przynajmniej dla turysty, dość zaporowe. Na
zachętę, zacznę jednak od tego, że właśnie tam moje włosy przeżyły
prawdopodobnie swój największy progres (mimo że wcale nie za sprawą
pielęgnacji).
Skandynawskie jedzenie nie podbija serca – jest mocno przetworzone i średnio smaczne. Z jednym wyjątkiem – rybami. Rybę (nie tylko łososia) jadłam mieszkając w Norwegii właściwie codziennie i to był zdecydowanie najskuteczniejszy kosmetyk na poprawę gęstości włosów i przyrost, jaki miałam okazję stosować.
Skandynawskie jedzenie nie podbija serca – jest mocno przetworzone i średnio smaczne. Z jednym wyjątkiem – rybami. Rybę (nie tylko łososia) jadłam mieszkając w Norwegii właściwie codziennie i to był zdecydowanie najskuteczniejszy kosmetyk na poprawę gęstości włosów i przyrost, jaki miałam okazję stosować.
Co w norweskich drogeriach piszczy
Mimo że Norwegia nie należy do UE, da się kupić sporo marek
dostępnych w reszcie Europy. Bezproblemowo w większym markecie znajdzie się L'Oreal,
Wellę i TRESsemme. Nie spotkamy natomiast znanych nam sieciowych drogerii (sieciówek w ogóle nie ma tutaj za dużo), a i samych sklepów z kosmetykami
jest znaaaacznie mniej niż w Polsce (szczególnie czuć to nieco dalej od Oslo
lub Bergen).
Najpopularniejszą siecią, w moim odczuciu, jest Kicks, w
którym można kupić produkty następujących marek:
- Aussie,
- Biosilk, L'Oreal,
- Toni & Guy,
- Johna Frieda,
- suche szampony Batiste,
- Phc,
- Proffs,
- Lee Stafford,
- SachaJuan,
- Lernberger Stafsing,
- blowpro
- oraz firmową linię KICKS.
Większość z tych rzeczy to popularne i lubiane
kosmetyki "fryzjerskie" z dużą ilością silikonów i (ewentualnie) keratyny lub
hydrolizowanego jedwabiu. Biorąc pod uwagę zmieniającą się wilgotność powietrza w tym kraju oraz srogą, wymagającą
porządnego oszalikowania i oczapkowania zimę, wcale a wcale się tym silikonom
nie dziwię. Uwielbienie Norwegów dla tego typu produktów jest jednak pewnym
fenomenem. Co jakiś czas spotkać można sklepy wyłącznie z kosmetykami do włosów
i to kosmetykami tylko "fryzjerskimi".
Najbardziej znaną i dostępną marką kosmetyków do
włosów jest rodzima Define (niedostępna w Polsce, w Norwegii jest
natomiast właściwie w każdym markecie) z pięcioma liniami:
- Healthy Scalp and Hair
- Bamboo Volume
- Keratin Repair
- Weightless Shine
- Morocco Argan Oil
oraz szamponem dla mężczyzn, szamponem
oczyszczającym i suchym szamponem.
Linia Bamboo Volume nie zawiera silikonów, niestety odżywka ta nie jest też zbyt bogata w substancje pielęgnujące. Jeśli lubicie proteiny, Keratin Repair jest całkiem niezła i może zastąpić 'niebieskiego' Biovaxa, najbardziej jednak polecam, zarówno jako ciekawostkę, jak i pielęgnację dla osób mieszkających w Norwegii, serię Argan Oil, szczególnie maskę (która szczęśliwie poza poprawianiem wyglądu poprawia też stan włosa) i silikonowe serum-zabezpieczacz. Poza ciekawostką i swoistym odbiciem włosowych preferencji Norwegów, są to produkty pozwalające wyglądać włosom 'wyjściowo' w najbardziej "niewyjściowych" warunkach.
Linia Bamboo Volume nie zawiera silikonów, niestety odżywka ta nie jest też zbyt bogata w substancje pielęgnujące. Jeśli lubicie proteiny, Keratin Repair jest całkiem niezła i może zastąpić 'niebieskiego' Biovaxa, najbardziej jednak polecam, zarówno jako ciekawostkę, jak i pielęgnację dla osób mieszkających w Norwegii, serię Argan Oil, szczególnie maskę (która szczęśliwie poza poprawianiem wyglądu poprawia też stan włosa) i silikonowe serum-zabezpieczacz. Poza ciekawostką i swoistym odbiciem włosowych preferencji Norwegów, są to produkty pozwalające wyglądać włosom 'wyjściowo' w najbardziej "niewyjściowych" warunkach.
Norweska pielęgnacja 'na bogato'
Jeśli ktoś w morzu silikonów chciałby postawić na porządne odżywienie, znajdzie w Kicksie również naturalne odżywki i maski z
nieco bogatszym składem oraz łagodniejszy szampon (choć będzie to okupione pewnym
trudem).
Jedną z ciekawszych dostępnych marek jest Burt's
Bees, która ma w swojej ofercie naturalne odżywki (niestety, konserwowane
pewną ilością alkoholu etylowego z roślin kapustnych) i łagodne szampony
(polecam zapamiętać nazwę osobom uczulonym na SLS i SLES, które wybierają się
do Norwegii – kupienie szamponu bez tego składnika nie jest łatwe).
Również szwedzkie kosmetyki Björk & Berries zawierają mnóstwo dobroci roślinnych ekstraktów i jak to ładnie nazywa producent - "prawdziwe aromaty Skandynawii" (w tym wypadku nie orientuję się jednak jakiego środka powierzchniowo czynnego użyto w szamponie).
Również szwedzkie kosmetyki Björk & Berries zawierają mnóstwo dobroci roślinnych ekstraktów i jak to ładnie nazywa producent - "prawdziwe aromaty Skandynawii" (w tym wypadku nie orientuję się jednak jakiego środka powierzchniowo czynnego użyto w szamponie).
Warto zwrócić także uwagę na Origins - produkty z olejami,
olejkami eterycznymi i wyciągami, za to bez parabenów, pochodnych ropy naftowej
i nie testowane na zwierzętach.
Wspomniałam już o kwestii szamponu z SLS i SLES –
w mniejszej norweskiej miejscowości jedną z cięższych rzeczy jest znalezienie szamponu bez nich – siarczany znajdują się całkiem wysoko w INCI, nawet w
szamponach dla dzieci i wrażliwych głów.
Jeśli jednak nie jesteście alergikami, a po prostu szukacie czegoś delikatniejszego dla skóry i włosów, spróbować można np. szamponu dla noworodków Natusan, który można bez problemu kupić w aptece (wysuszające działanie siarczanu rekompensuje w nim hojna dawka gliceryny).
Jeśli jednak nie jesteście alergikami, a po prostu szukacie czegoś delikatniejszego dla skóry i włosów, spróbować można np. szamponu dla noworodków Natusan, który można bez problemu kupić w aptece (wysuszające działanie siarczanu rekompensuje w nim hojna dawka gliceryny).
Oleje, kosmetyki arabskie, indyjskie, rosyjskie
Brak łatwo dostępnych kosmetyków z przyjaznym
składem całe szczęście da się trochę nadrobić dzięki wizytom w sklepach z
egzotycznym jedzeniem i kosmetykami. A że w okolicy jest ich naprawdę sporo,
stacjonarnie możemy złapać niemal wszystkie wszystkie oleje, które sobie
dusza wymarzy (kokosowy, palmowy, lniany, sezamowy, makowy, ryżowy, z
gorczycy, awokado lub czarnuszki), kosmetyki arabskie (głównie
szampony, proste odżywki bez silikonów i serię Vatika), indyjskie
(olejki, zioła i henna) i (rzadziej) co nieco z asortymentu Babuszki
Agafii.
Mam nadzieję, że po przeczytaniu tego wpisu będziecie już wiedziały, jakie produkty do włosów kupić podczas pobytu w Norwegii. :) Bardzo dziękuję Natalii za podzielenie się z nami swoimi cennymi doświadczeniami.
Inne wpisy z tej serii:
Norwegia jest na liście moich marzeń :)
OdpowiedzUsuńMoże bym się skusiła na Jantara...
Na mojej też :) Spędziłam kiedyś tydzień w Szwecji i się zakochałam, ciekawe jaka jest Norwegia :) No i uwielbiam skandynawskie wnętrza, więc tym bardziej. Szkoda, że tak drogo tam jest :D
UsuńWarto, jest faktycznie... piękna. Zasadniczo takie słowa zawsze brzmią jak jakiś truizm, ale ta przyroda naprawdę robi na niemal każdej osobie, która znam, piorunujące wrażenie.
UsuńWitam, ja juz 5 lat mieszkam w Norwegii, wiec moze moge cos podpowiedziec, doradzic, polecic. Notabene powrocilam do pisania bloga, wiec zapraszam.
UsuńPotwierdzam - w Norwegii królują głównie drogeryjne kosmetyki napakowane chemią i silikonami :( W sklepach nawet asortyment spożywczy jest mało zróżnicowany, za to w supermarkecie można znaleźć trzy odżywki na krzyż. Nie to co u nas - cała alejka wypełniona kosmetykami ;) Byłam w Norwegii już kilkanaście razy i zawsze zabieram ze sobą górę ulubionych produktów do włosów.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie i tak alejki z kosmetykami są skąpe :D Ilość dobrych kosmetyków do włosów daje marketom/drogeriom większy potencjał :-)
UsuńDobry pomysł na biznes - zarazić Norweżki włosomaniactwem i sprzedawać im kosmetyki z Polski. Dla kogoś, kto tam jeździ i zna język:)
Usuńnan
tak tak tak! rób takie posty!!! bardzo przyjemnie się czyta oraz pomaga innym osobom zagranicą :* :D
OdpowiedzUsuńSuper :* :))
UsuńDokładnie za tydzień będę pakować się na samolot do Norwegii. Byłam tam już wiosną i pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, że z kosmetykami bardzo popularnych marek światowych, nie ma tam problemu. To znaczy z ich dostępnością :) Ale za to ceny...Byłam w Bergen i oczywiście wypatrzyłam kilka miejsc, w których można kupić kosmetyki naturalne. Popularne wydają się być Weleda i Dr. Haushka. Trafiłam też na serię rokitnikową Natura Siberica. Jak zobaczyłam ceny, to pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy: a to podobno u nas kosmetyki naturalne są drogie. Szampony i odżywki do włosów NS kosztowały z tego co pamiętam 79 koron (czyli prawie 40 zł!), a maski do włosów były bodajże po 123 korony :)
OdpowiedzUsuńHej. Mam dwa pytania. Jakiś czas temu pisałam, że moja spodnia warstwa włosów jest napuszona i w gorszym stanie. Powiedziałaś, że to wina poduszki. Zakupiłam jedwabną poszewkę i włosy się tak nie puszą. Jednak cały czas jest różnica między górną warstwą, która jest gładka i idealna, a dolną - włosy są suche, niemiłe w dotyku i ostatnio zauważyłam pojawienie się rozdwojonych końcówek. Czy może być jakaś inna tego przyczyna? Kosmetyki na włosach nakładam warstwami, nie stosuje nic co by mogło im szkodzić. A drugie moje pytanie dotyczy zabiegu keratynowego. Jakie jest Twoje zdanie na jego temat? Czy myślisz, że warto go wykonać, czy nie ma to sensu? Z góry dziękuje za odpowiedź :)) :*
OdpowiedzUsuńZabezpiecasz wlosy serum silikonowym? Spodnia warstwa ociera sie o wszystko - ubrania, szaliki, cialo. Jesli nie zabezpieczysz koncowek, to po prostu beda sie zcieraly, luski beda sie otwieraly i nie pozbedziesz sie problemu.
UsuńI jest Lush! Z tego co wiem w Oslo, Bergen i Trondheim - ceny norweskie, ale czasem cos kupie. Od dawna czaje sie na Marilyn, odzywke dla wlosow blond, ale cena zniecheca - 180 kr (ok 90 zl) za 225 g. Ale za to idea + etyka firmy ogromnie na plus, wiec moze kiedys sie skusze, z mysla ze wspieram dobry cel :)
OdpowiedzUsuńNorwegia mi też się marzy, mam nadzieję że w niedalekiej przyszłości w końcu uda mi się ją odwiedzić:)
OdpowiedzUsuńW Norwegii nawet po każdym szamponie włosy są piękne a to za zasługą wody, przykładowo kosmetyki define użyte w Polsce nie dają juz takiego efektu, przynajmniej u mnie :-) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDokładnie to samo miałam w Anglii. W Polsce te kosmetyki już nie dawały takich rezultatów :) pozdrawiam
UsuńO tak ! Woda w Norwegii jest świetna. Pamiętam to zdziwienie kiedy po zaparzeniu herbaty nie znalazłam w nim kamienia, a i smakuje inaczej : )) Woda robi swoje...
UsuńCzęsto woda różni się nawet w miastach, w ubiegłym roku sporo podróżowałam i muszę powiedzieć, że większość kosmetyków nie lubi się z wodą bardzo twardą. Możecie spróbować przynajmniej w ostatnim myciu spłukać włosy wodą przegotowaną, destylowaną czy wodą źródlaną i sprawdzić czy wasze włosy inaczej się zachowują. W moim przypadku moje włosy są przyzwyczajone do jednej twardości wody i kiedy stosuję te same kosmetyki, a włosy są spuszone czy suche wiem, że to wina wody. Dlatego też nie testuję nowych kosmetyków poza domem, gdy nie mam pewności, że woda będzie mi odpowiadała. Może to kwestia wrażliwości, ale od twardej wody również moja skóra robi się w mega szybkim tempie przesuszona.
UsuńA ja właśnie wczoraj zamówiłam Jantara na allegro :/
OdpowiedzUsuńBardzo przydatny wpis ;)
OdpowiedzUsuńMieszkam w Norwegii i wybór kosmetyków do włosów mnie osłabia, w sklepach jest totalne NIC. A ceny powalają na kolana.
OdpowiedzUsuńNatomiast wspomniane sklepy imigrantów... O tak! To jest istny raj :) Oleje wszystkich rodzajów i kosmetyki arabskie, a ceny chyba niższe niż w sklepach online w Polsce.
Ale tak naprawdę według mnie sekretem boskich włosów w Norwegii jest WODA! :) Miękka, zdatna do picia i sprawiająca, że moje włosy wyglądają po niej dużo lepiej niż gdy jestem w Polsce :)
Z doświadczenia mogę Cię zapewnić, że to są MEGA-przydatne wpisy! Zawsze kiedy wyjeżdżam za granicę mam obawę, że akurat w tym kraju nie znajdę żadnej dobrej odżywki ani szamponu, właśnie same bomby proteinowo-silikonowe. Po zapoznaniu się z takim wpisem wszystko wydaje się łatwiejsze i można spokojnie rozplanować działania.
OdpowiedzUsuńZawsze dochodzę do wniosku, że polskie sklepy są naprawdę dobrze zaopatrzone we włosowe produkty - w każdym supermarkecie da radę skompletować zestaw dla każdego typu włosów, na dodatek w naprawdę dobrej cenie.
chciałabym wypróbować niektóre z tych kosmetyków ;)
OdpowiedzUsuńSuper, że na końcu piszesz o aktualnie dostępnych okazjach ;*
OdpowiedzUsuńŚwietna ta seria z kosmetykami z różnych krajów, Norwegia to moje małe marzenie(odkąd przeczytałam dużo sag norweskich ;)) ale z tego co widzę to jednak kosmetyki do włosów zabiorę z Polski.
OdpowiedzUsuńChciałabym kiedyś polecieć do Norwegii. Takie małe marzenie :D
OdpowiedzUsuńJako stała mieszkanka muszę dodać, że w poście zostały pominięte zupełnie eko kosmetyki, które są dostępne w każdym sklepie ze zdrową żywnością (np. Faith in Nature). Nie zawierają one silikonów, parabenów czy sztucznych barwników. Również jest sieć Lush a także The Body Shop. Online możemy kupić kosmetyki Yves Rosher. Dla wymagających jest sklep online z kosmetykami Pat&Rub. Dla turysty ceny mogą być zaporowe, ale mieszkając tutaj można się do nich przyzwyczaić
OdpowiedzUsuńO pielęgnacji włosów przez Norweżki też nie było wzmianki. W większości to blondynki z długimi, cienkimi włosami, często prostowanymi codziennie. Wiele dziewczyn niezależnie od pogody wychodzi na zewnątrz z mokrymi włosami. Niewiele z nich interesuje się pielęgnacją włosów i nie ma blogów włosowych tutaj. Stosują czasem olejki na końcówki, ale również nie wiedzą jak i po co. Dla nich liczy się głównie efekt wow, dlatego tak chętnie sięgają po silikony. Pytałam wiele dziewczyn czy czytają składy a one doznawaly szoku. Sugerują się etykietą i zaleceniami producentów. Oleje kupują głównie cudzoziemki, u których pielęgnacja wygląda inaczej. Ahh i jeszcze są sklepy z kosmetykami do włosów afrykańskich, tam to dopiero perełki można dostać!
dzień dobry
UsuńMożesz podac nazwę tych sklepów z kosmetykami do włosów afrykańskich? Ja mieszkam nie daleko Trondheim.
Mialam okazje byc w tym roku w Islandii, i to samo-bardzo maly wybor i nic ciekawego :). Liczylam na to, ze moze trafie na Natura Siberica, albo Seboradin, ale niestety nie znalazlam. Mieli za to PrincePolo! :D
OdpowiedzUsuńChcialam jeszcze napisac, ze dzieki tej serii i Kwiatowipelrgonii odkrylam dla siebie dwie fantastyczne silikonowe odzywki z Tresemme. Dziekuje :*
OdpowiedzUsuńNatalia czy bioetica nie spowoduje puchu na wysokoporach? Wiem, ze ja lubisz, ale mam watpliwosci czy ona jest nawilzajaca czy natluszczajaca, bo nie chcialabym puchu w upal lub deszcz
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam norweskich kosmetyków :)
OdpowiedzUsuńDziekuje za ten tekst! Mieszkam w Norwegii od dwoch lat, "z daleka od szkosy" (150km od Oslo) i do tej pory latalam do Polski na zakupy. Dopiero niedawno postanowilam porzucic ten zwyczaj i kupowac kosmetyki na biezaco. Do tej pory wyprobowalam kilka produktow z Define (ale tylko wspomniane serum Argan Oil sie sprawdzilo), Jason (odzywka do wlosow z aloesem na drugim miejscu w skladzie!), szwedzki szampon klippoteket (z aloesem), maske Lea Stafford (Treatment for hair that never grows past a certain length- dobrze wygladzala moje cienkie i puszace sie wlosy). Tak jak piszesz, w sklepach "imigranckich" (w mojej okolicy to Asiamat) zaopatrzyc sie mozna we wszelkiego rodzaju oleje. Brakuje mi tu sklepu zielarskiego, gdzie moglabym kupic skrzyp czy pokrzywe.
OdpowiedzUsuńJesli chodzi o Norwezki, to jak dla mnie maja cudowne wlosy! Warkocze do pasa sa na porzadku dziennym, a dziewczyny pytane, jak je pielegnuja odpowiadaja zdziwione, ze myja tylko i tyle.
Będac w Norwegii moja włosowa pielęgnacja ograniczała się tylko do szamponu (polskiego). Włosy wyglądały jednak lepiej niż po niejednej masce, a sądzę że była to zasługa tamtejszej miękkiej wody :-)
OdpowiedzUsuń